poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 1

Spojrzałam w bezchmurne niebo. Gwiazdy próbowały się przebić przez chmury i dotrzeć do mojej pamięci. Kolejna rocznica zaginięcia Ksawerego. Co roku szłam pod most Sztokhingersów, aby złożyć białą różę. Wciąż wierzę że on gdzieś chodzi po ziemi, chociażby tysiące kilometrów stąd. To było 3 lata temu.. przez te 3 lata pozostaje mu wierna w uczuciach i w związku, który miał przetrwać do końca naszego życia.
Ktoś przyszedł na balkon, zdumiewające, ponieważ sterylnie zamknęłam drzwi. Olek. Stanął przy mnie i zaczął się przypatrywać niebu. Był wspaniałym człowiekiem, lecz nikt mi nie zastąpi Ksawerego. Westchnął cicho i spojrzał na mnie.
- Co powiesz na spacer? - spytał z nadzieją, że będę hojna i zgodze się.
- Nie. - serce miałam twarde w tym jednym dniu w roku. Weszłam z powrotem do swojego apartamentu i przekluczyłam balkon. Teraz Alex już na pewno tu nie wejdzie. Weszłam do pokoju Ksawerego. Tak bardzo mi go brakowało, bo go tak strasznie kochałam. Pamiętam dzień w którym pierwszy raz go spotkałam. Siedział na schodku przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie i grał na gitarze włoską balladę. Podeszłam do niego bliżej i wrzuciłam drobniaki do kapelusza, on się uśmiechnął tak ciepło i serdecznie jak nikt inny. Chciał się oczywiście odwdzięczyć, a że byłam odwiedzinowo w Warszawie, oprowadził mnie po niej. Byłam nim oczarowana. Zaskakujące było to, że poczułam bliskość niego już w pierwszym dniu. Pokochałam go. Tak samo było gdy uległam wypadkowi. Słyszałam od moich rodziców że siedział nocami nad moim łóżkiem szpitalnym trzymając moją rękę, popłakując. Podeszłam do maleńkiej komódki i spojrzałam na zdjęcia rodzinne. Nasze zwariowane miny, jak byliśmy jeszcze młodsi.. W moich oczach znalazły się łzy. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam jego czarną marynarkę, którą włożył w dniu naszej pierwszej randki. Do dziś czuję zapach jego ostrej wody kolońskiej. Na szafce nocnej leżały bransoletki przywiezione z Afryki, oraz zdjęcia z misji. Ksawery uwielbiał udzielać się dla kościoła. Kiedy sięgam pamięcią, uświadamiam sobie że jeszcze nigdy mnie nie skrzywdził. Opadłam na jego łóżko. A raczej na nasze. Obstawialiśmy zakłady, w którym łóżku będziemy spali. Zaczęłam szlochać, może to głupie, bo mało wiecie o człowieku, który zaginął bezpowrotnie. Usłyszałam walenie w szybę. Olek. Niech tam siedzi. Ostatnio mnie strasznie irytuje. Nic tylko łazi za mną i chce mnie wziąść na spacer. Robi się nachalny. Mam to w nosie, jeśli mnie kocha, bo swojego serca mu nie oddam. Włączyłam na maxa muzykę i położyłam się w jego łóżku. Prosiłam "wróć".. ale pewnie on i tak mnie nie słyszał..